Strefa Kandydata

Łączenie zainteresowań z pracą to w pewnym rodzaju sens życia. Spędzamy w pracy 8 godzin dziennie. To 1/3 naszego dnia, więc warto, żeby to było coś przyjemnego. Zachęcam wszystkich do tego, żeby łączyć swoją zajawkę z pracą, bo wtedy nigdy się nie wypalicie! Kolejną 1/3 dnia śpimy i zostaje nam tak naprawdę ostatnie 33% życia do tego, żeby spełniać swoje marzenia. Zachęcam wszystkich, żeby z tego 33% zrobić 66%!

Jonasz Zasowski

Czyli nie jesteś „kibicem okazjonalnym”, a raczej „całorocznym”?

Przyznaję szczerze i uczciwie – piłka nożna jest moim głównym obiektem zainteresowania. Z tego się wywodzę, stąd może mnie ktoś kojarzyć. Praca przy wydarzeniach piłkarskich jest dla mnie najbardziej ekscytująca.

No dobra, to jak to wszystko się zaczęło?

Już od gimnazjum wiedziałem, że chcę być dziennikarzem – wtedy też zorientowałem się, że raczej nie zostanę zawodowym piłkarzem ani w ogóle sportowcem [śmiech]. Ale przecież fajnie byłoby przy tym cały czas istnieć i w tym funkcjonować. Moim wielkim marzeniem było zostać komentatorem sportowym, dziennikarzem. W liceum prowadziłem gazetkę szkolną. Przygoda z „Angielskim Espresso” zaczęła się na studiach – tu poznałem Janka Piekutowskiego, też obecnie dziennikarza, który interesował się piłką angielską i był już w tej redakcji. Od słowa do słowa wyszło, że mógłbym do niego dołączyć. Później zająłem się nieco zaniedbanym wówczas kanałem w serwisie YouTube. Potem dołączyłem do Studenckiego Radia „ŻAK” Politechniki Łódzkiej – tam zdobywałem pierwsze szlify. A przygoda z TVP zaczęła się już po zakończeniu studiów, gdy wziąłem udział w ogólnopolskiej rekrutacji „Włącz się”.

Doszły mnie słuchy, że to nie do końca była tradycyjna rekrutacja, podczas której zwyczajnie oceniano Wasze CV. Jak wspominasz ten niecodzienny konkurs?

Przede wszystkim cieszę się, że wysłałem to zgłoszenie. Za pierwszym razem zaproponowała mi to moja mama, ale stwierdziłem, że na pewno się nie uda. Wyszedłem z założenia, że jest wielu utalentowanych ludzi w naszym kraju, którzy też chcieliby dołączyć do tak dużej redakcji. Za drugim razem propozycję rekrutacji podesłała mi moja dziewczyna, więc postanowiłem spróbować.

Na początku nagrałem dwuminutowy film, w którym opisałem siebie. Widocznie wpadło to w ucho, bo zostałem zaproszony do dalszego etapu rekrutacji do redakcji sportowej. Łącznie w tym gronie było chyba 10 osób, przynajmniej w mojej rekrutacji. Zostaliśmy zaproszeni do Akademii Telewizyjnej TVP. To przypominało trochę warsztaty. Zresztą sam dyrektor Akademii powiedział nam, żebyśmy to tak potraktowali, bo tak naprawdę każdy z nas, jeśli już się tutaj znalazł, to jest zwycięzcą. Mnóstwo ludzi wzięło udział w tym konkursie, więc jeśli ten telefon zadzwonił, to rzeczywiście mieliśmy prawo być z siebie dumni. I trochę wtedy ten stres ze mnie zszedł, bo skoro mogłem potraktować to jako warsztat, jako fajną przygodę, to tak chciałem właśnie do tego podejść.

Ja naprawdę podszedłem do tego jak do cennej nauki. Miałem chęć sprawdzenia się w jeszcze jakichś zadaniach podczas rekrutacji. Byli tam przedstawiciele różnych działów, w tym logopedzi. Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie!

Jonasz Zasowski

Zadań było dużo, wszystkie wydawały się bardzo ciekawe. Musieliśmy przygotować wejście na żywo. Dostaliśmy taką depeszę, ja akurat trafiłem chyba nawet na jakąś piłkarską informację, więc było mi trochę łatwiej [śmiech]. Mieliśmy na to kilka minut, ale to nie była jedyna trudność. Zostaliśmy jeszcze podpięci pod słuchawkę i w trakcie wejścia live wydawca cały czas mówił nam coś na ucho –na przykład, że mam podejść bliżej, przestać trząść ręką, zacząć wolniej mówić… To miało sprawdzić, czy jesteśmy w stanie poradzić sobie w trudnej sytuacji, czy nie zawiesimy się.

Podobnych zadań było mnóstwo! Jakaś dyskusja w redakcji, jak przygotowalibyśmy danego newsa do „Sportowego Wieczoru”? Nagrywaliśmy rolki z zaproszeniem na wieczorny program. Przeprowadzaliśmy wywiad, kiedy przeszkadzał nam natrętny kibic. Był też, oczywiście, test z wiedzy o sporcie. To wszystko trwało 3 godziny, a minęło w ułamku sekundy!

Wszyscy rozjechaliśmy się do domów – myślę, że w dobrych humorach. Miałem takie poczucie, że naprawdę tego dnia zaprezentowałem się najlepiej, jak mogłem. Pomyślałem, że jeśli mnie nie wezmą, to na tę chwilę nic więcej od siebie nie mógłbym dać. Trzeba byłoby jeszcze potrenować, poćwiczyć, popracować…

Jonasz Zasowski

Od początku interesowałeś się obszarem social mediów czy samo życie Cię „wepchnęło” w media społecznościowe?

Ja zawsze lubiłem media społecznościowe. Byłem jeszcze dzieckiem, gdy social media w Polsce powstawały, więc pełniłem rolę obserwatora, oglądającego. Od początku YouTube’a żyję w tym środowisku – najpierw byłem użytkownikiem, potem sam tworzyłem pierwsze strony, udzielałem się na różnych fanpage’ach jako twórca. Bardzo lubię tworzyć „społeczności”; budować wizerunek w taki sposób, żeby był on przyjazny dla odbiorców i żeby rosły zasięgi.

Lubię to, jak jest zasięg. To sprawia mi taką przyjemność! Jakiś post pójdzie viralem albo zbiera pozytywne opinie. […] To coś fantastycznego, że mogę połączyć jeden obiekt moich zainteresowań z drugim – media społecznościowe ze sportem.

Jonasz Zasowski

W jednym miejscu w pewnym momencie skupia się ponad setka ludzi o dokładnie tym samym zainteresowaniu, co Ty. To są bardzo ciekawe, inspirujące osoby. Wielu moich kolegów i koleżanek ze studiów pracuje w mediach.

Jonasz Zasowski

Czy to znaczy, że często w mediach spotykasz znajome twarze ze studiów?

No! Choćby z Jankiem Piekutowskim mamy okazję się przecinać. To mój serdeczny przyjaciel, który był dziennikarzem w Weszło, a teraz jest redaktorem Meczyków. Cały czas współpracujemy ze sobą w „Angielskim Espresso”. Igor Wiśniewski, inny mój dobry kolega, rozwija się jako dziennikarz muzyczny i pijarowiec. Miałem okazję nawet czasem „propsować” jego wywiady czy rozmowy [śmiech].

W ogóle mnóstwo ludzi, których poznałem, pracuje w PR-ze albo jako specjaliści ds. social mediów. Tak więc jak najbardziej, po naszych studiach ta ścieżka zawodowa może być dwutorowa, a to jest bardzo rozwojowe i fajne.

Podejmowałeś też inne inicjatywy na studiach poza projektami na zajęciach?

Oczywiście! I muszę przyznać, że to dało mi bardzo dużo warsztatu. Studenckie Radio „ŻAK” Politechniki Łódzkiej to było takie miejsce, do którego udałem się najpierw. Zawsze chciałem siedzieć za mikrofonem, pracować głosem. To, ilu poznałem tam wspaniałych ludzi, którzy nauczyli mnie dziennikarstwa… Interesuję się sportem, więc współtworzyłem audycję sportową „Szybciej – Wyżej – Mocniej”. Miałem też okazję warsztatowo nauczyć się przeprowadzania sond.

Takie inicjatywy są bardzo potrzebne, to było moje pierwsze zetknięcie się z dziennikarstwem. Nagrywaliśmy serwisy informacyjne, zdobywaliśmy akredytacje na przeróżne wydarzenia, komentowaliśmy mecze z łódzkich stadionów. Przeróżne możliwości na wyciągnięcie ręki, a to nic nie kosztuje. Jestem dumny, że jestem absolwentem Wydziału Filologicznego, ale też z tego, że jestem Żakowcem.

Zapytałabym Cię o Twoje plany, ale może wolałabym wiedzieć, jakie dalej masz marzenia? Jak chciałbyś, żeby Twoja zawodowa przygoda rozwinęła się?

Nie ukrywam, że od zawsze chciałem być komentatorem sportowym, więc będę do tego dążyć. Chciałbym też rozwijać się jako prowadzący w studiu – nie jako ekspert, bo zawsze była mi bliższa ta perspektywa dziennikarza. To ja wolałbym wypytywać ekspertów o ich zdanie! [śmiech].

Ale chciałbym też rozwijać się jako social media specialist. Chcę łączyć te funkcje – bycie komentatorem i bycie prowadzącym – z działaniem w mediach społecznościowych. Tak wyobrażam sobie moją ścieżkę kariery i moją przyszłość. Będę robił wszystko, żeby tak to wyglądało. Myślę, że ważne jest to, żeby mieć nadzieję, a przy okazji pracować nad tym – to chyba klucz do wszystkiego!

Zdarzyło Ci się występować już w roli eksperta?

Tak, oczywiście! Zajmuję się głównie piłką angielską, od wielu lat. Jestem z nią kojarzony. Pojawiałem się w Kanale Sportowym, w studiu Przeglądu Sportowego w Onecie, a nawet w Meczykach. Jestem czasem zapraszany jako ekspert od ligi angielskiej. Są to, oczywiście, internetowe produkcje. W telewizji mnie jeszcze nie było w roli eksperta.

Bardzo lubię takie powiedzenie: kropla drąży skałę. Warto te wszystkie kropelki na tę skałę spuszczać, bo w pewnym momencie naprawdę ruszy ten wodospad. Nie poddawać się, być cierpliwym, cały czas działać.

Jonasz Zasowski

Czy masz jakąś radę dla osób, które dalej zastanawiają się nad swoją ścieżką kariery – jako absolwent dla studenta?

Działajcie! Oprócz studiów próbujcie też innej aktywności – łączcie nawet najmniejsze rzeczy. To nie jest tak, że te najlepsze rzeczy tak po prostu na Was spłyną. Warto robić też drobne rzeczy, na przykład tworząc podcasty dla Uniwersytetu Łódzkiego na Fali. To wszystko przybliża nas później do naszych celów. Jeśli dla kogoś jest marzeniem praca za mikrofonem, to może to robić na uczelni lub samemu w domu, tworząc kanał na YouTubie lub na Tiktoku.

Na studiach możemy poznać ludzi, z którymi możemy to robić. My mieliśmy mnóstwo pomysłów na to, gdzie iść, co zrobić, co nagrać, co stworzyć… To jest inspirujące! Dzielcie się swoimi przemyśleniami ze swoimi rówieśnikami, twórzcie przeróżne rzeczy, które tylko Wam narodzą się w głowie. No i pokazujcie to światu, bo nigdy nie wiadomo, czy komuś ważnemu nie wpadniecie w oko i nie rozpoczniecie jakiejś ciekawej przygody. Studia to najlepszy czas na rozwój. Dookoła macie wielu ludzi, którzy wzajemnie się napędzają.

Rozmowę przeprowadzono w czerwcu 2024 roku.


Chcesz połączyć pasję z pracą w mediach? Zapoznaj się z zasadami rekrutacji na poniższe kierunki:

ul. Pomorska 171/173
90-236 Łódź

kontakt@filologia.uni.lodz.pl
tel: 42/665 51 06
fax: 42/665 52 54

Funduszepleu
Projekt Multiportalu UŁ współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej w ramach konkursu NCBR